czwartek, 5 maja 2016

Lost czyli kaj jo jes?


Gdy po burzy znów pojawia się słońce, nie mogę nadziwić się temu jak ten świat funkcjonuje. Cztery pory roku wynikające jedna z drugiej. Narodziny, wzrost, dojrzałość, śmierć. Każdy ma swoje ulubione okresy w ciągu roku. Lecz czy potrafilibyśmy się nimi cieszyć, a nawet dostrzegać, gdyby nie obecność pozostałych? 
Wiosna, pełna życia, wzrostu, rozwoju... Zupełnie jak zakochanie...Przychodzi po zimie, gdy wszystko co stare zdążyło obumrzeć. Niczego nie przyspieszymy i to jest najpiękniejsze, że rozwojowi potrzebny jest czas, swoje właściwe tempo. Na gałęziach z dnia na dzień nie pojawią się pąki, a kwiaty w ciągu nocy nie staną się owocami. Zresztą najsmaczniejsze owoce to właśnie  te, które najdłużej mogły cieszyć się słońcem.

 Czasem jednak trudno jest czekać. Pokusa by "wziąć to wszystko w swoje ręce i zrobić jak najprędzej" ciągle czai się w tyle mej głowy. Owszem bez odpowiedzialności za swoje kwiaty i owoce możemy się doczekać jedynie marnych gugułów. Wiec angażować się i obserwować co się dzieje. Reagować lecz nie przesadnie - w swoim tempie. Być odpowiedzialnym i puścić wolno. Troszczyć się i zachować spokój. Ufać miłości. Ufać życiu.
Nawet jeśli tak bardzo kochamy wiosnę, nie możemy zapomnieć, że ona też kiedyś minie, by wrócić po kolejnej zimie.

Każdy deszcz, każda burza, wichura i zamieć niech nam przypomina, że jest tak bardzo potrzebna. Dla rozwoju. Dla wzrostu. Dla dojrzewania.
Więc gdy przychodzi chwila, że nie wiemy gdzie tak naprawdę jesteśmy, to warto zatrzymać się i posłuchać swojego serca... Swoich pragnień, swoich potrzeb. Zastanowić się co dzień dzisiejszy chce mi powiedzieć. Czasem uronić łzę lub nawet ich filiżankę. Poczuć siebie. Zgodzić się na to co trudne, wyrazić to co bolesne, by mogło narodzić się w nas nowe.

Kocham Cię Życie
Sylwia